Blog

Blog psychologów z Gabinetu RAZEM (Warszawa-Ursynów). Piszemy o lęku, pracoholizmie, stresie, problemach par, dzieci i młodzieży. Zasubskrybuj nasz blog psychologiczny, komentuj wpisy, dziękujemy Ci za czas i uwagę.
Rozmiar czcionki: +
2 minutes reading time (420 words)

Czerpanie siły z bezsilności

Kryzys życiowyCzy można znaleźć siłę tam gdzie nic już nie można? Poczuć moc do działania kiedy uświadamiamy sobie własną klęskę? Czy bezsilność i bezradność oznaczają to samo?

W pierwszej chwili chcemy postawić znak równości pomiędzy tymi dwoma słowami zaczynającymi się od "bez", ale czy "brak siły" i "brak radzenia" to rzeczywiście to samo?

Spróbujmy spojrzeć na to zagadnienie w dość abstrakcyjny sposób. Wyobraźmy sobie, że zrzucono przed nasz dom dwutonowy głaz. I co? Będziemy się z nim siłować, spróbujemy przepchnąć? Po chwili okaże się, że sił nam na to nie starczy. Ale czy odpuścimy i będziemy żyli z głazem jak gdyby nigdy nic? Czy uświadomimy sobie bez poczucia krzywdy lub winy własną niemoc?  Niestety, mało to prawdopodobne – za chwilę zrobimy z niego „użytek”.

Część z nas przypisze mu wszystkie nieszczęścia świata mówiąc, że gdyby nie on, byliby Królami Życia, podkreślając przy tym trud, jaki ponoszą każdego dnia mocując się z głazem. Inni będą latami drążyć go dłutem, aż się skurczy lub zniknie na zawsze. Są wśród nas i tacy, którzy ucieszą się z tego, że zasłania im sąsiadkę i na dodatek zrobią z niego skalniak czy górkę do zimowych szaleństw dla dzieciaków. Wpiszą go w swój krajobraz biorąc z niego tyle dobrego, ile się da.  Można też sprawić, aby świat się o nim dowiedział, poprosić o pomoc przyjaciół lub wynająć dźwig poświęcając cały swój majątek aby uwolnić się od "ciężkiego problemu". A może znajdzie się kupiec i zbijemy na nim fortunę?

Pozwalam sobie stwierdzić, że każdy z nas otoczony jest takimi "głazami". Są nimi między innymi: choroby, sytuacja gospodarcza w kraju, czy stany emocjonalne i decyzje innych ludzi oraz upływający czas, czy działanie środków psychoaktywnych.

To my nadajemy im ciężar i sposób podejścia. Czasem zamiatając pod dywan albo próbując "kopać się z  koniem". Wybierając taką drogę działania, niestety narażamy się na to by nasza bezsilność przeszła w stan bezradności, który niewątpliwie odbiera nam poczucie mocy i osobistej decyzyjności. Wówczas tracimy kontrolę nad własnym życiem i kręcimy się w kółko naszej  "skały". Często nawet nie chcąc tego świadomie widzieć.

Zatem co można zrobić aby czerpać siłę z własnej bezsilności? Paradoksalnie najlepiej na początek "rozłożyć ręce", uznając ją za normę. Zaakceptować trudność jako pewien fakt, mający miejsce w naszym życiu. Nie winiąc się przy tym za coś, na co nie mamy wpływu, lub nie zatapiając się we własnej krzywdzie. Potem rozejrzeć się dookoła szukając punktu zaczepienia, który pozwoli nam dostrzec więcej niż przysłania nam "głaz" i tego co możemy zrobić nie z "głazem" tylko z własnym życiem.

Katarzyna Tofil-Jedynak - psycholog, psychoterapeuta

24
×
Stay Informed

When you subscribe to the blog, we will send you an e-mail when there are new updates on the site so you wouldn't miss them.

Czy lęk może mieć sens?
ROZWÓD OCZAMI DZIECKA

Podobne wpisy

 

Komentarze 3

Gość
Gość - Sonia w środa, 14 październik 2015 21:12

Piękny tekst Kiedyś potrafiłam tylko przejmować się problemami, nawet nie próbowałam sprawdzać, czy mam siłę się im przeciwstawić. Od razu się załamywałam. Po latach pracy nad sobą, doszłam do takiego stanu, że mało co mnie rusza. Widzę wyjście z każdej sytuacji. Często zdaję sobie sprawę z mojej bezsilności, ale wtedy nie poddaję się i próbuje inaczej rozwiązać sprawę. Wiele mnie kosztowało dojście do takiego stanu, ale warto było włożyć w siebie ten cały trud

Piękny tekst :) Kiedyś potrafiłam tylko przejmować się problemami, nawet nie próbowałam sprawdzać, czy mam siłę się im przeciwstawić. Od razu się załamywałam. Po latach pracy nad sobą, doszłam do takiego stanu, że mało co mnie rusza. Widzę wyjście z każdej sytuacji. Często zdaję sobie sprawę z mojej bezsilności, ale wtedy nie poddaję się i próbuje inaczej rozwiązać sprawę. Wiele mnie kosztowało dojście do takiego stanu, ale warto było włożyć w siebie ten cały trud :)
Gość
Gość - Joan w poniedziałek, 23 listopad 2015 22:41

Najbardziej z tego tekstu przekonuje mnie zdanie, że gdy jest już bardzo trudno, najlepszym wyjściem może być pogodzenie się, że nic nie da się już zdziałać.
Właśnie gdy już tak "rozłożę ręce", schodzi ze mnie ciśnienie, aby coś wymyślić, pojawia się spokój i rozwiązania wyłaniają się same. To bardzo trudne tak przestać wojować, próbować znowu, z jeszcze jednej strony..... Ale jak już tak sobie odpuścimy, to robi się miejsce na coś nowego.
Pozdrawiam wszystkich Joan

Najbardziej z tego tekstu przekonuje mnie zdanie, że gdy jest już bardzo trudno, najlepszym wyjściem może być pogodzenie się, że nic nie da się już zdziałać. Właśnie gdy już tak "rozłożę ręce", schodzi ze mnie ciśnienie, aby coś wymyślić, pojawia się spokój i rozwiązania wyłaniają się same. To bardzo trudne tak przestać wojować, próbować znowu, z jeszcze jednej strony..... Ale jak już tak sobie odpuścimy, to robi się miejsce na coś nowego. Pozdrawiam wszystkich :) Joan
Gość
Gość - Piotr (website) w czwartek, 30 wrzesień 2021 12:09

Wszystko w życiu jest po coś. Z tego założenia wychodzę od lat i choć nieraz trudno mi od razu dostrzec w moim głazie potencjał na niezwykłą rzeźbę (choć w ciągu lat zebrałem ich już pokaźną ilość), to za każdym nowym głazem jest mi łatwiej.
Zgadzam się też z tym, że punktem wyjścia jest akceptacja tego, co już jest. Dom został zbudowany i jaki jest, każdy widzi. Mogę się użalać, że muszę w nim mieszkać, a mogę uznać to za fakt, coś co już istnieje i zastanowić się, co chcę w zamian i jak mogę ten dom (moje życie) przerobić, by naprawdę spełniał moje oczekiwania
Zgoda na to, co jest to punkt wyjścia i trampolina do każdej życiowej zmiany.

Wszystko w życiu jest po coś. Z tego założenia wychodzę od lat i choć nieraz trudno mi od razu dostrzec w moim głazie potencjał na niezwykłą rzeźbę (choć w ciągu lat zebrałem ich już pokaźną ilość), to za każdym nowym głazem jest mi łatwiej. Zgadzam się też z tym, że punktem wyjścia jest akceptacja tego, co już jest. Dom został zbudowany i jaki jest, każdy widzi. Mogę się użalać, że muszę w nim mieszkać, a mogę uznać to za fakt, coś co już istnieje i zastanowić się, co chcę w zamian i jak mogę ten dom (moje życie) przerobić, by naprawdę spełniał moje oczekiwania :) Zgoda na to, co jest to punkt wyjścia i trampolina do każdej życiowej zmiany.
Gość
sobota, 20 kwiecień 2024

Zdjęcie captcha

Do góry