By Urszula Szaniawska on wtorek, 02 październik 2018
Category: Psychoterapia

Po co komu miłość?

Do języka potocznego weszło powiedzenie, że "człowiek to istota społeczna", które podkreśla naszą potrzebę kontaktu z ludźmi, lęk przed samotnością, dążenie do tworzenia relacji i grup. Od pewnego czasu* jestem przekonana, że to powiedzenie powinno brzmieć inaczej: "człowiek to istota tworząca więzi". Samotny człowiek przed tysiącami lat raczej nie potrafił przetrwać, dlatego jesteśmy "zaprogramowani" do budowania bezpiecznych i trwałych więzi z innymi ludźmi. Tak było korzystniej dla nas wtedy, tak jest i dziś.

Niemowlę od pierwszych dni lgnie do opiekuna, szuka ciepła ciała, próbuje nawiązać kontakt. Potrzebuje opieki i reagowania na jego potrzeby - bez tego nie przeżyje. Do prawidłowego rozwoju i zdrowia dziecko potrzebuje nie tylko pożywienia i ochrony, ale również uwagi, kontaktu oraz więzi emocjonalnej. Miłości dorosłych opiekunów. Przywiązanie dziecka ma swój odpowiednik w dorosłym życiu - miłość romantyczną.

Człowiek w bezpiecznej więzi miłosnej, to człowiek lepiej radzący sobie z lękiem i poczuciem zagrożenia. Pewność obecności i dostępności drugiej osoby, tego, że łączy nas coś trwałego jest bazą z której czerpiemy siły życiowe, odwagę. Poczucie bycia potrzebnym i godnym zaufania w czyichś oczach to ważne źródło dające siłę. Bezpieczna i trwała więź powstaje ze wzajemności i porozumienia.

Gdy taka relacja trwa i ją pomyślnie rozwijamy, nasze życie emocjonalne i fizyczne zmienia się: czujemy się lepiej, radośniej, mamy wyższe poczucie własnej wartości, pewności siebie, energii do różnych aktywności. Wzrasta odporność organizmu, maleje wrażliwość na ból, mniej chorujemy, szybciej zdrowiejemy. Dosłownie nasze mózgi sprawniej działają. Łatwiej dajemy sobie radę w trudnych sytuacjach życiowych, lepiej znosimy stres, przeżywamy mniej lęku, żyjemy dłużej i spokojniej. Jesteśmy łagodniejsi i bardziej współczujący dla siebie oraz innych ludzi. Wzrasta nasza otwartość na świat.

Obecność bezpiecznej więzi w naszym życiu - to sygnał, że możemy być spokojni, nie grozi nam niebezpieczeństwo. Gdy będziemy w potrzebie, otrzymamy pomoc i wsparcie. Gdy czujemy się źle, niepokoimy się czy cierpimy - ukochana osoba ma moc ukojenia, uspokojenia a nawet łagodzenia bólu fizycznego.

Ponieważ miłość jest tak ważną częścią naszego życia, to gdy jest zagrożona bardzo to przeżywamy. Możemy wpaść w przerażenie, panikę - pozbawienie systemu wsparcia i poczucia bezpieczeństwa jest naprawdę realnym zagrożeniem dla naszej kondycji życiowej. Nieporozumienia, nieodpowiadanie na potrzeby drugiej osoby zdarzają się w każdej relacji. Kluczowe jest to jak osoby radzą sobie z kryzysami więzi. "Czy ja jestem jeszcze dla tej osoby ważna?" "Czy nadal jest moim bezpiecznym schronieniem?" "Czy więź między nami nadal istnieje?" - takie pytania najczęściej kryją się pod wieloma kłótniami i nieporozumieniami w parach.

Potrzeba potwierdzania, że więź nadal jest niezachwiana bywa w takich sytuacjach bardzo ważna. Umiejętność uspokojenia i zapewnienia swojego partnera o miłości, otwarcie się na niego/ją łagodzi ten strach i pogłębia bliskość. Zachowania jednej osoby w relacji ma wielkie konsekwencje dla drugiej. To takie banalne, a jak często o tym zapominamy i wciskamy sobie frazesy "przecież jesteśmy dorośli i samodzielni".

Potrzebujemy więzi, poczucia obecności - tak jesteśmy zbudowani, w tym tkwi siła ludzkości. Nie bez powodu tak wielu z nas szuka miłości, walczy o nią. Ludzie są w stanie przetrwać bez więzi. Jakość życia jednak potrafi się wtedy znacznie różnić. Więź miłosna to nie fanaberia czy wisienka na torcie życia. To nie słabość czy uzależnienie, wręcz przeciwnie - to źródło siły. Umiejętność zbudowania więzi z drugim człowiekiem, dbanie o nią i korzystanie z uspokajającej i wzmacniającej siły jaką daje jest naszą "supermocą". Miłość to narzędzie przetrwania naszego gatunku.

Urszula Szaniawska - psycholog, psychoterapeuta

* Odkąd zapoznałam się z książką "Sens miłości. Nowe podejście do problemu miłosnych związków" autorstwa Sue Johnson, (wydana przez Instytut Psychologii Zdrowia PTP, Warszawa 2015)

Related Posts

Leave Comments