Jak Ci idzie? Jak tam Twoje postanowienia noworoczne? Nadal kroczysz obraną ścieżką? Zakładam, że wiesz, czego chcesz. Wyznaczaniem celów nie będziemy się tutaj zajmować.
Zanim pójdziemy w naszych rozważaniach dalej, zobacz, gdzie jesteś teraz - poobserwuj, jak reagujesz na dany cel i staraj się nie oceniać. Pobądź ze sobą:
- Jakie myśli się pojawiają, kiedy przypominasz sobie swój cel?
- Jakie emocje?
- Jak reaguje Twoje ciało?
- Czy jest Ci dobrze?
- Czy wierzysz, że dotrzesz do końca?
- A może czujesz się niepewnie i zaczynasz mieć wątpliwości?
Odpowiedzi na te pytania będą drogowskazem do szukania rozwiązań na drodze do upragnionego celu. Pytaj siebie o to, każdego dnia: jaki się dzisiaj czujesz, co u Ciebie słychać.Proponuję Ci, aby właśnie takie podejście przyjąć na drodze realizacji własnych celów, przynajmniej na początku.
Zakładam, ze chcesz wprowadzić trwałe zmiany, aby w kolejnym roku te postanowienia były już inne.
Zanim przejdziemy do konkretnych sposobów, chciałabym wyjaśnić, dlaczego szybkie rozwiązania nie działają. Zazwyczaj zaczynamy myśleć o zmianie, gdy: ktoś nam zwróci uwagę, że coś jest nie tak, lub gdy sami czujemy się z tematem niekomfortowo. W przypadku postanowień noworocznych jest to sam okres oraz fakt, że gdziekolwiek nie spojrzymy, ten temat się pojawia.
No i pojawia się myśl: chce coś z tym zrobić i to szybko, głównie po to, żeby ten dyskomfort zniwelować. W związku z tym wymyślam plan i przeliczam, ze jeśli będę robić określone zadania x czasu, osiągnę swój cel i temat będzie załatwiony. Przystępuję więc do działania (czasem od razu, czasem od jutra, poniedziałku lub "pierwszego"). Na początku jesteś podekscytowany swoim postanowieniem i wizją celu. Trwa to maksymalnie ok 6-8 tygodni (oczywiście mniej więcej, bo sprawa jest bardzo indywidualna).
A potem następuje kryzys. Czasem jest to powolne oddalanie się od planu (dziś mi się nie chce, jutro to zrobię, dziś nie mam czasu itp.). Czasem jest dość spektakularnie - rzucasz wszystko bo masz dość, jesteś przytłoczony, musisz chwile odpocząć od tych restrykcji, zmian, inności. I uwaga, to najbardziej niebezpieczny moment całego przedsięwzięcia. Bo jeśli teraz zrezygnujesz, to jest bardzo duża szansa, ze już nie wrócisz na obraną scieżkę.
Powyżej opisałam dwa z trzech etapów wprowadzania zmian, a są one następujące:
- Wprowadzenie zmiany - charakteryzuje sie nowością, ekscytacją, poczuciem, że coś w końcu zmieniasz, ze działasz, ze będzie inaczej (czytaj: lepiej). Dasz radę, umiesz, potrafisz, masz wpływ na swoje życie. I często przekonanie, że ten stan będzie trwał cały czas aż do osiągnięcia celu. Otóż nie, muszę tutaj przerwać twoją radość. Przechodzimy do drugiego etapu...
- Kryzys - czasem przychodzi powoli. Jest coraz trudniej, na początku udaje Ci się trzymać swoich początkowych założeń. Ale wkradają się pewne malutkie kryzysy. Trudno odmawiać, trudno wykonać codzienny plan, masz ochotę odpuścić, masz ochotę rzucić to wszystko diabły. Ekscytacja się gdzieś ulotniła, motywacji praktycznie brak. I tutaj właśnie trzeba zadziałać każdym możliwym sposobem, żeby utrzymać się na obranym kierunku. Na szczęście mam i dobrą wiadomość. Gdy przejdziesz ten etap, przechodzimy do...
- Nawyk - ten etap charakteryzuje się tym, że to, co robisz staje się automatem lub daje Ci tyle frajdy, że nie możesz bez tego żyć.
Oczywiście jest to schemat uproszczony, ale mniej więcej traka jest droga. Świetnie byłoby móc przeskoczyć od razu do etapu 3, ale etap kryzysu jest nam potrzebny. To jak bunt dwulatka czy etap dorastania. Nowe adaptuje się do starego i całość się przekształca. Ten okres może mieć przebieg mocno wybuchowy lub łagodny. To Ty o tym decydujesz i masz na to wpływ. Im łagodniej podejdziesz do siebie na początku, tym łagodniejszy będzie okres przejściowy. A faza kryzysu przyjdzie, prędzej czy później, zawsze, bo to jest naturalne, warto się więc na nią przygotować i ją zaakceptować.
Katarzyna Mianowska - psycholog, psychoterapeuta