By Katarzyna Mianowska on wtorek, 01 styczeń 2013
Category: Sens życia

Postanowienia noworoczne okiem psychologa

"Dlaczego tak trudno zrealizować postanowienia noworoczne?"

Minął Sylwester, szampańska zabawa, mamy Nowy Rok, Anno Domini 2013. Wielu z nas tę okoliczność tworzy „magiczną” kartkę z postanowieniami zmiany w nowym roku.

Wspiera nas w tym mocno prasa (zwłaszcza kolorowe magazyny adresowane zarówno do kobiet, jak i do mężczyzn) oraz telewizja: nie będę jeść słodyczy, schudnę, będę się więcej ruszać, zmienię pracę na lepszą, będę zarabiać więcej, będę więcej czasu spędzać z dziećmi i wiele innych (to tylko typowe przykłady). Zazwyczaj lista powstaje jeszcze w roku poprzednim, tak więc mamy trochę czasu, żeby się z owymi punktami oswoić zanim wprowadzimy je w życie. Postanowienia mają wejść w życie z dniem 1 stycznia roku następnego – taki jest plan.

Tak więc mamy Sylwestra, bawimy się przednio, jest świetnie. Wybija godzina 12, jest szampan, fajerwerki, życzenia no i postanowienia. Teoretycznie miały wejść w życie od 1, więc już teraz, ale przecież tak dobrze się bawimy, poczekają do rana. Rano wypada gdzieś na południe, jesteśmy zmęczeni po imprezie, być może gdzieś na wyjeździe, więc może niech zaczekają do jutra? Zazwyczaj takie zapewnienie nam wystarcza i uspokaja.

Kolejny dzień – stwierdzamy, że nie jesteśmy przygotowani, nie ma odpowiedniego sprzętu, jedzenia (lub czego tam potrzebujemy). "Może więc dać sobie trochę czasu, żeby skompletować potrzebne rzeczy" – myślimy sobie i znowu odkładamy rozpoczęcie spełniania postanowień na kolejny dzień.

Następny dzień przynosi tą samą niespodziankę z już wypróbowanymi wymówkami, dlaczego czegoś nie zrobiliśmy lub jacyś nie byliśmy.  Może więc od następnego poniedziałku? (moja ulubiona wymówka:))

I tak mija kolejny tydzień, miesiąc, aż w końcu stwierdzamy, że może jednak dajmy sobie z tym spokój. Niektórzy też mówią, że najgorszy jest 5 tydzień nowego roku, bo wtedy dociera do nas, że właściwie to nic się nie zmieniło (dlaczego piąty, tego nie wiem, pewnie jest na to logiczne wytłumaczenie). Dopada nas depresja, bezradność, smutek i wściekłość na siebie lub resztę świata, że nic się nie zmieniło. W kolorowej prasie i w telewizji temat ucichł. No właśnie… Ogólnie po co coś zmieniać, skoro to takie trudne…  

Ja w tym roku postanowień nie robię. Przećwiczyłam na sobie powyższy schemat i to po prostu nie działa. Dlaczego? Zadajcie sobie jedno podstawowe pytanie: czym 31 grudnia 2012 różni się od 1 stycznia 2013 pod kątem nastawienia, posiadania potrzebnych umiejętności, czy możliwości wprowadzania zmian w życie? Odpowiedź: ABSOLUTNIE NICZYM! Równie dobrze można sobie postanowić że z dnia 2 na 3 lipca przestaję jeść słodycze. Pod kątem psychologicznym sytuacja jest dokładnie taka sama. Nie zmieniamy się z dnia na dzień, a przynajmniej nie we wszystkich obszarach naszego życia na raz. Potrzeba czasu, odpowiedniej motywacji, a przede wszystkim podejścia do siebie z troską i zrozumieniem. Noc Sylwestrowa jest „magiczna” – kończy się stare, zaczyna nowe z wieloma obietnicami lepszego życia. Ale to jest tylko złudzenie, która nie przekłada się na realia.

Dlatego proponuję, abyśmy dali sobie spokój z postanowieniami i cieszyli się szampańską zabawą. Tak po prostu.

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku 2013!!!!

Katarzyna Mianowska - psycholog, psychoterapeuta

Leave Comments