O zmianach
Wprowadzanie zmian w życiu kojarzy mi się z wchodzeniem do wody (w jeziorze, morzu, basenie). Jedni muszą się ochlapać, pochodzić trochę po brzegu, stopniowo przyzwyczajać ciało do innej temperatury.
Potrzebują czasu na oswojenie się z nowymi warunkami. Inni natomiast od razu skaczą na główkę, mówią, że taki szok dobrze im robi. Chwilę jest okropnie, ale potem wszystko wraca do normy.
Podobnie jest z wprowadzaniem zmian. Jedni zmieniają swoje działanie z dnia na dzień, inni potrzebują okresu przejściowego. Z własnego doświadczenia wiem, że okres przejściowy pozwala ową zmianę polubić.
Przykład:
Jestem początkującym biegaczem. Do tematu biegania podchodziłam już kilka razy w swoim życiu, ale nic z tego nie wychodziło. Może wcześniej nastawienie było złe, trudno w tej chwili stwierdzić. Od kilku miesięcy truchtam sobie dwa, trzy dni w tygodniu, na spokojnie. Pierwszy raz zaczęłam truchtać spontanicznie, tak po prostu zachciało mi się biegać. Więc biegłam, na zmianę z marszami, bo kondycja nie pozwalała na więcej. Właściwie nie miałam ani planu, ani oczekiwań. Po prostu sobie truchtałam. Samo wyjście, żeby pobiegać też nie stanowiło problemu, ze względu na psa, tak czy siak trzeba było wyjść. Po kilku tygodnia złapałam bakcyla, chciałam więcej – te marszobiegi były coraz dłuższe. Potem odkryłam bieżnię, gdzie mogłam precyzyjnie regulować prędkość, co dawało mi możliwość swobodnego biegu i obserwowania mojego ciała przy określonej prędkości, no i najważniejsze, w tym samym czasie mogłam oglądać mecze na Euro (jestem zapaloną kibicką).
Jak jest teraz? Mam pewien cel, mam pewne oczekiwania, ale przede wszystkim te kilka miesięcy pozwoliły mi poczuć też radość z tego, co robię. Polubiłam moją zmianę, choć celu jeszcze nie osiągnęłam. Ale jestem o to spokojna, bo pozytywna motywacja do biegania została zbudowana. Osiągnięcie celu w tej chwili to tylko kwestia czasu.
Jak to jest zatem ze zmianami według psychologa? Często wprowadzamy je od razu, nie dając sobie czasu na przystosowanie, na przyswojenie zmiany do tego, co już w swoim życiu osiągnęliśmy. Kończy się to albo rezygnacją, albo przeciążeniem. Często w takich sytuacjach pojawiają się: przymus, presja, zmęczenie, albo wręcz opór. Powszechne jest też nastawienie, że dopiero jak osiągniemy cel, będziemy szczęśliwsi, zdrowsi, będziemy się akceptować itd.
Jednocześnie warto pamiętać, że jest też coś fascynującego w samej drodze do celu, w robieniu postępów, warto zatem swoją zmianę polubić już w trakcie drogi, a nie dopiero na końcu. To ułatwia zadanie. Po co biegać od razu 8 km dziennie, to jest nierealne, organizm tego nie wytrzyma, a my będziemy się czuć strasznie. Żadnej frajdy, radości, zabawy, tylko mus, bo tak trzeba, bo tak inni robią. Tylko że inni biegają od kilku lat… A nie lepiej na początek wyznaczyć sobie za cel np. 15 min dziennie? Albo co drugi dzień? Przy takim podejściu w pewnym momencie możesz zacząć biec i już nie przestać. Wtedy zrobisz to sam z siebie, a nie dlatego, że musisz. I tu jest różnica. Przy takim podejściu zmiana może nastąpić znacznie szybciej i łatwiej, niż przy zmuszaniu się.
Bieganie jest przykładem zmiany, którą chciałam wprowadzić, ale temat zmian dotyczy wszystkich sfer naszego życia. Można dokonywać nawet ogromnych zmian i osiągać wielkie cele, jeśli podzieli się zadanie na małe elementy, proste, możliwe do realizacji etapy. Warto jednocześnie pamiętać, że bycie w drodze do zmiany jest fascynujące samo w sobie, a życie dzieje się tu i teraz.
Katarzyna Mianowska - psycholog, psychoterapeuta